Warszawskie miejsce mocy
W dość monotonnej i lekko wiejącej nudą części parku Traugutta znajdują się trzy ciekawe rzeźby. Stoją na wzniesieniu, w miejscu gdzie ulica Wenedów zbiega się z Wisłostradą. Może jest to przejaw nadmiernej egzaltacji, ale miejsce dla mnie ma w sobie coś z megalitycznych kręgów, czy kamiennej spuścizny miejsc kultu społeczeństw prehistorycznych.
Wrażenie to potęguje samotny spacer o zachodzie słońca, gdy trzy postaci najbardziej działają na zmysły. Najlepiej kiedy jeszcze natkniemy się na nie przypadkiem, wyłonią się nagle z zieleni. Mimo bliskości ruchliwej arterii poczujemy pewien dyskomfort objawiający się charakterystycznymi ciarkami przechodzącymi po plecach. A może nie jest to miejsce mocy. Może po plecach smagnął nas powiew historii wyrażający się w pozamaterialnym kontakcie z duchami patriotów straconych na stokach Cytadeli Warszawskiej.
Rzeczywistość, jak to zwykle bywa, okazuje się prozaiczna.Rzeźby zostały wykonane przez Zofię Woźną. Artystka nadała instalacji tytuł „Samotność”. Niewątpliwą ciekawostką jest fakt, że za budulec posłużyły jej trzy sjenitowe kolumny zdobiące niegdyś fasadę pałacu Leopolda Kronenberga, bankiera, jednego z najbogatszych ludzi drugiej połowy XIX wieku. Jego pałac mieścił się przy placu Małachowskiego. Choć wypalony, przetrwał wojnę.Przez pewien czas były plany jego odbudowy. Miała się tam znaleźć francuska ambasada, jednak koniec końcem rozebrano go w latach 60-tych.Na tym miejscu pobudowano później hotel Victoria. W Warszawie możemy jednak znaleźć kilka pamiątek po tej słynnej budowli, między innymi wspomniane rzeźby.
Są trzy. Źródła podają, że to postaci kobiece. Słabo zarysowana kibić i brak charakterystycznych krągłości w partiach piersiowych nie pozwalają jednak tych informacji zweryfikować na miejscu. Pozostaje wiara w słowo pisane. Tylko skąd ta nazwa? Ja interpretuję to w następujący sposób. Pierwsza białogłowa (ta najniższa) zadziera lekko głowę, jakby szukała kontaktu ze Stwórcą. Najwyższa w zamyśleniu spogląda w horyzont, twardo stąpa po ziemi. Trzecia najwyraźniej ma pozostałe w poważaniu. Zatem samotność jako brak wzajemnej komunikacji. W porządku, tylko skąd te ciarki? To letni powiew znad Wisły uruchomił termiczny system ochronny organizmu. Tak mówi „mędrca szkiełko i oko”.