Syndrom wenecki

Ten wpis będzie zupełnie inny niż poprzednie. Postanowiłem rozszerzyć nieco pole działania i  prezentować też czasem na blogu wypociny niezwiązane (przynajmniej bezpośrednio) z Warszawą i jej historią.

Tak się składa, że jestem świeżo po polskiej premierze dokumentu „Syndrom  wenecki”, który był wyświetlany w ramach Planete + Doc Film Festival. To drugi film festiwalowy, który udało mi się obejrzeć. W Warszawie przegląd potrwa do niedzieli, więc przy okazji namawiam do uczestnictwa.

wenecja 6        wenecja1

„Syndrom wenecki” to zgrabnie nakręcony dokument o legendarnym włoskim mieście. Wenecja została w nim jednak przedstawiona w zupełnie inny, niesztampowy sposób.

Reżyser skupia się na pokazaniu tego, co kryje się za lukrowanymi fasadami pięknych kamieniczek. Próbuje okiem kamery uchwycić ducha miasta. Ducha, który zdaniem bohaterów filmu rozmył się zupełnie w bezrefleksyjnej pogoni za mamoną. Można oczywiście powiedzieć, że na potrzeby filmu dokonano zachowawczego podziału na złych turystów i natchnionych autochtonów, ale trudno wyciągnąć inne wnioski, obserwując pozostawione bez komentarza obrazy.

wenecja 5 wenecja 4

Film ukazuje tę dychotomię. Z jednej strony mamy do czynienia z masową turystyką, która już dawno otarła się o absurd (w Wenecji mieszka obecnie ok. 60 tys. osób, a taka sama liczba turystów odwiedza ją każdego dnia). Z drugiej są ludzie, którzy żyją w tym mieście od lat, często od kilku pokoleń i nie czerpią z jego turystycznej popularności jakichkolwiek profitów. Przeciwnie, ciągle rosnący popyt na produkt w postaci romantycznego miasta zakochanych sprawia, że życie na wyspach weneckich jest coraz droższe.

W samym mieście nie ma już w zasadzie młodych mieszkańców, a ci starsi coraz częściej zmuszani są do jego opuszczenia. Mechanizm działa podobnie jak w przypadku warszawskich kamienic. Lawinowo rosną ceny mieszkań, coraz droższe są czynsze, a same mieszkania wykupywane przez majętnych turystów służą jako „domki letniskowe”. Poza tym na biznesie zarabiają w większości wielkie korporacje, niewiele grosza wpada do miejskiej kasy. Efekt jest taki, że masowo zamykane są podstawowe instytucje publiczne takie jak banki, poczty, targowiska, sklepy (te z produktami pierwszej potrzeby a nie pamiątkarskie). Dodatkowo mało inwestuje się w renowację zabytków, a jeśli już, robi się to powierzchownie.

wenecja 2  wenecja 3

Nie weryfikowałem podanych w filmie liczb i nie wiem czy można je uznać za prawdopodobne, ale zdaniem jego twórców prognozy przewidują, że w 2030 r. w Wenecji nie będzie już żadnego mieszkańca żyjącego w niej na stałe. Czy to w ogóle możliwe żeby powstał tego typu skansen na potrzeby turystyki? Oby tak się nie stało.

Konkluzja płynąca z filmu (który dzięki jego bohaterom wcale nie jest tak smutny i ponury, jak morał, który ze sobą niesie) jest banalna ale jakże ważna. Prawdziwym walorem miasta są ludzie, którzy je tworzą, a nie architektura, choćby najpiękniejsza.

I jeszcze jedno, plakat filmowy to nie fotomontaż. To kadr żywcem wyjęty z filmu. W sezonie takie przerośnięte statki pasażerskie odwiedzają wenecki port każdego dnia. Można się spocić z wrażenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *